– zobacz zdjęcia
– zobacz film
Udało się. Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Brodnickiej Gniazdo wskrzesiło stary ludowy zwyczaj, który nie był kultywowany we wsi Grzybno od prawie 20 lat. Na szczęście znaleźli się w Grzybnie młodzi ludzie zainteresowani tym, aby ta tradycja nie zaginęła. Przez ponad dwa miesiące spotykali się co niedzielę w siedzibie stowarzyszenia, aby przygotować stroje, scenariusz „chodzenia”, ćwiczyli piosenki i uczyli się tekstu powitalnego, którym witali się w każdym obejściu z gospodarzami.Dziad z babą uczyli się tańczyć, a śpiewaczki ćwiczyły stare piosenki ludowe: Gdzieżeś to bywał czarny baranie, Maryna gotuj pierogi, Świniorz, Zielony mosteczek i wiele innych. Gdy nadeszły święta wszyscy cieszyli się z zapowiedzi słonecznej pogody, chociaż wcześniej stwierdzili, że nawet w deszczu będą „chodzić”. W świąteczne, poniedziałkowe popołudnie, na ulicy było widać grupy dzieci, pełne ciekawości ale też i strachu przed „kominiarzami”, którzy „murzyli” sadzami oraz przerażająco szybko biegającym „siwkiem-oliwkiem” i jego świszczącym batem. Sami przebierańcy również nie mogli doczekać się umówionej godziny, aby ruszyć. Czekali tylko na grajka, który na saksofonie miał przygrywać żywą muzykę. O godzinie 13 zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami wyruszyli. Zaraz też zaczęła im towarzyszyć grupa zainteresowanych dorosłych oraz dzieci i tak szła już za nimi do końca. „Kominiarze” jak to w zwyczaju ruszyli swoją drogą za opłotki, by tam przeskakując płoty, pojawiać się z zaskoczenia, wbiegać do nie zamkniętych na czas domów i tam malować zdziwionych domowników czarna sadzą. Główna grupa w pochodzie przez wieś odwiedzała kolejne domy, gdzie po rytualnym powitaniu mówionym przez całą grupę:
„Przyszli my do gospodarzy, niech w obejściu im się darzy
Pole wielki plon wydaje, źwierz w oborze gęsto staje
Niech maszyny sie nie psują, ani dzieci nie chorują
By dożyli lat statecznych, w otoczeniu wnuków grzecznych
Sąsiedzi ich szanowali, a my … gościniec dostali.”
baba z dziadem ruszali w tany, najpierw ze sobą, wywijając hołubce, potem prosząc do tańca gospodarza i gospodynię domu. Niedźwiednik prowadził na łańcuchu niedźwiedzia; ten przydawał się szczególnie, gdy trzeba było wystraszyć psy nie pozwalające wejść do gospodarstwa. Wystarczył jeden ryk niedźwiedzia, żeby nawet psy ras obronnych w strachu kuliły ogony pod siebie; nie mówiąc o tych małych kundelkach, po których nie było śladu. Siwek- oliwek uwijał się jak w ukropie zatrzymując przejeżdżające samochody w celu pobrania „myta”, a kto nie chciał płacić otrzymywał pamiątkę w postaci umazanych sadzą policzków. Towarzyszące grupie przebierańców pieśniarki, w drodze pomiędzy poszczególnymi domami śpiewały stare piosenki ludowe.
Śmiechu i zabawy było co niemiara, ludzie bardzo chętnie fotografowali się z naszymi przebierańcami. Jak to było w zwyczaju obdarowywano ich pieniędzmi, jajami, owocami, słodyczami, winem, wódką, trafił się też szampan. Pieniądze lądowały w torebce baby, a inne dobra do kosza, który był przymocowany pod wózkiem z lalką. W wózku „ukryty” był też magnetofon, który niekiedy w czasie tańców zastępował żywą muzykę. Atrakcja spotkała sie z bardzo przychylnymi komentarzami i przyjęciem mieszkańców. Było widać po niektórych, że chętnie ugościliby „przebierańców” na więcej niż tych parę minut. Niektórzy starsi mieszkańcy, dla których był to powrót do wspomnień z lat młodości, pomagali nawet „kominiarzom” dostawać się do zamkniętych domostw, w których ukrywały się przed „wymurzeniem sadzą” panny i kobiety. Zespół na zdjęciu:
Kominiarze: Rafał Skiba, Maciej Szczepaniak, Maciej Kuik
Siwek-oliwek: Arek Tobolski
Baba: Mariusz Neumann
Niedźwiedź: Marcin Skiba
Chłop: Wojtek Kuik
Niedźwiednik: Tomek Górecki
Śpiewaczki: Zofia Lis, Ola Kuik, Janina Skiba,
Muzykant: Tadeusz Będziński